Pod gwiazdami

Ojeju, ale mam zaległości w pisaniu. Wszystko przez urlop :-) Jeszcze trwa, jeszcze tylko parę dni. Wielka szkoda, że już się kończy, bo tyle jeszcze chciałam pozwiedzać, ale jak nie teraz to następnym razem. Oczywiście jesteśmy na Mazurach. Zabiorę Was w miejsca w których byłam. Jeśli ktoś będzie przejazdem lub w okolicy i lubi takie klimaty to polecam bardzo. Ja byłam w swoim żywiole :-) Szkoda tylko, że pogoda taka w kratkę. Właśnie szykuję się do urządzania przyjęcia. Dokładnie w sobotę zaplanowałam Garden Party z okazji pierwszych urodzin mojego synka. Mam nadzieje, że się nie rozpada i  że słońce będzie pierwszym gościem na przyjęciu. Pierwszy raz będę organizować takie przyjęcie więc trzymajcie za mnie kciuki :-) A tymczasem kilka zdjęć z wieczornych spacerków wokół domku.

DSC_7302

DSC_7304

DSC_6943

DSC_6942

DSC_6938

Przy takim super-księżycu to i książkę można poczytać :-)

DSC_6822

Piękny wieczór, to na ognisko w sam raz :-)

DSC_7418

DSC_6828

DSC_7410

DSC_6809

DSC_6849

DSC_6841

DSC_6901p

Aby jeszcze zwiększyć nastrój tego wieczoru rozpaliliśmy latarenki w jedynym okienku na tarasie. Było pięknie i klimatycznie.

DSC_6897

DSC_6905p

Oj doceniam takie wieczory, bo na te trzy tygodnie spędzone tutaj zaliczyłam ich dosłownie tylko parę. Synek zasypia razem z kurami, to chowamy się do domku wcześnie, zanim zapadnie zmrok.

DSC_6850

DSC_6843DSC_6936

DSC_7404

Dobranoc :-)

I do zobaczenia już za chwilkę :-)

Mój Drugi Dom

Miejsce to jest magiczne, pod każdym względem. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. A mowa tu o chatce na Mazurach, która była w strasznej ruinie. Będąc w środku można było podziwiać widoki na zewnątrz :-).  Wyobraźcie sobie w jakim była stanie. Działka na której stoi chatka była porośnięta zielskiem po same pachy. Tylko ludzie, którzy mają artystyczną duszę, mogli sobie wyobrazić jak to miejsce może wyglądać, jeśli się włoży trochę pracy. A mowa tu o rodzicach mojego męża. Skusili się i podjęli wyzwanie. Czasami nachodziły ich wątpliwości czy podołają, bo pracy było ogrom. Nie na rok ani dwa tylko przez długie lata, tym bardziej, że to nie jest dom w którym mieszkają na stałe. Dziś, jak słucham tych opowieści to aż ciężko mi sobie wyobrazić jak to kiedyś wyglądało. Chata przeszła niesamowitą metamorfozę. Za każdym razem kiedy tu jestem, czuje się jak w domu. W okresie letnim uwielbiam poranki. Kiedyś rano budziły mnie gęsi, a teraz pałeczkę przejął mój synek :-). Na śniadanie pyszna jajecznica ze świeżo zerwanym szczypiorkiem, kawa i promienie słoneczka, a na dokładkę śpiew skowronków i cudny widok, aż po horyzont. Kocham te klimaty. A co ja będę Wam opisywać, zobaczcie sami :-)

DSC_5779[1]

Jesień_2012-127[1]DSC_6343[1]

DSC_6319[1]DSC_6233[1]

DSC_6289[1]DSC_6291[1]

Wiosna-2012-343[1]DSC_5815[1]

DSC_6344[1]DSC_6350[1]

DSC_6256[1]DSC_6259[1]

DSC_6258[1]DSC_6277[1]

Czerwiec-388[1]Czerwiec-373[1]

Czerwiec-399[1]DSC_6261[1]

DSC_6349[1]

DSC_6287[1]DSC_6285[1]

Urlop_2011-874[1]Urlop_2011-903[1]

 

DSC_6309[1]

 

Ze względu na odległość nie możemy przyjeżdżać tu tak często jakbyśmy chcieli, bo mieszkamy pod Warszawą, ale staramy się wykorzystać wszystkie nadarzające się ku temu okazje. Za każdym razem  jesteśmy bardzo ciekawi, jakie zaszły zmiany podczas naszej nieobecności. Zawsze coś tu się dzieje. I tym razem też się nie pomyliliśmy. Gdy dojechaliśmy na miejsce, rozpakowaliśmy się i poszliśmy na mały spacerek wokół domu. Podziwialiśmy kwiaty, które zdążyły zakwitnąć od ostatniego naszego pobytu i wdychaliśmy aromatyczny zapach ziół, których tu nie brakuje. Nagle naszym oczom ukazał się niesamowity widok, staliśmy oniemiali i zachwycaliśmy się kolejnym pomysłem rodziców. Był to domek dla owadów. Przypomniałam sobie, że czytałam o takich domkach w wiosennym wydaniu Green Canoe Style 2014. Nigdy by mi nie przyszło do głowy, że i tutaj  zobaczę coś takiego :-). A Wam jak się podoba, bo nam bardzo :-)

Czerwiec-159[1]

Czerwiec-160[1]Czerwiec-163[1]

Czerwiec-158[1]Czerwiec-162[1]Czerwiec-161[1]

 

Czerwiec-164[1]Czerwiec-157[1]

Czerwiec-165[1]

 

Jak się później dowiedzieliśmy rodzice dostali sporo niepotrzebnych już ustników bambusowych (od znajomego klarnecisty), które zapoczątkowały realizację tego pomysłu. Jest cudny :-) Oby więcej takich pomysłów. Już nie mogę się doczekać następnego wyjazdu.

Pozdrawiam wszystkich !