U mnie wiosna w pełni Pochmurne i całkowicie ponure dni, spięły mnie do działania. Postanowiłam stworzyć w swoim domu chociaż jedno pomieszczenie w którym będę się czuła lepiej i przyjemniej, pomimo szarugi za oknem. Salon nabrał barw i kolorów. Poduchy dostały nowe poszewki, radosne i ukwiecone. Zakupiłam parę hiacyntów i mały bukiecik żonkili, aby dodatkowo raczyć się ich aromatem. Zrobiłam kilka kompozycji i nawet jest przytulnie.
W saloniku..
Niespełna 3 lata temu wprowadzaliśmy się do naszego M. Było to troszkę na wariackich papierach, bo mieszkanie nie pomalowane, nie umeblowane, ba, nawet nie było kuchni. A tu przecież trzeba jakoś żyć, funkcjonować. Wzięliśmy się ostro do pracy. W każdy weekend malowanie lub bieganie po sklepach. Było ciężko. W tamtym okresie miałam już dość remontów, ale dziś powtórzyłabym to raz jeszcze. Jakoś tak nie mogę przestać wciąż czegoś przestawiać, malować, zmieniać. My kobiety chyba już tak mamy, ciągle wić i ulepszać swoje gniazdo :-)
Dziś chciałabym Wam pokazać nasz salonik. Jeśli chodzi o kolor ścian postawiłam na szarości. Od biegania po tych sklepach i oglądania różnych wnętrz zrodził mi się w głowie jeden pomysł. Chciałam zrobić lamperie w salonie i oddzielić ją dekoracyjną listwą. Musiałam jeszcze do tego pomysłu przekonać męża :-) W końcu to on będzie się męczył z klejeniem wszystkich listew, no i byłam ciekawa jak zareaguje na ściany w dwóch różnych kolorach :-) Mój pomysł przyjął lepiej niż się spodziewałam. Do końca może nie wiedział co mam na myśli, ale obiecałam, że po zakończeniu ściany będą wyglądać ładnie :-) Pierwszym krokiem był wybór dwóch kolorów, które by ze sobą współgrały. Uff nie wiedziałam, że tego aż tyle. W końcu wybraliśmy. Miały być szarości, a wyszedł błękit i… grafit? Stwierdziliśmy, że tak też dobrze. Troszkę czasu minęło po pomalowaniu ścian zanim wybraliśmy, kupiliśmy i przykleiliśmy listwy dekoracyjne. Miny znajomych i rodziny zapamiętam na zawsze, gdy spoglądali na dwukolorowe ściany w salonie i pytali: Czy to już? Tak ma zostać? Hi hi.
Nasze początki czyli torby, torebki, torebeczki :-)
Po dokończeniu ścian przyszedł czas na meblowanie. Zamarzyły mi się biblioteczki, bo troszkę tych książek nazbierałam. Oboje bardzo lubimy czytać, tylko ja kocham te papierowe, a mąż idzie z duchem czasu i czytuje ebooki. Gdziekolwiek byśmy nie poszli do sklepu, ceny biblioteczek astronomiczne. W końcu w jakimś maleńkim sklepiku z meblami indyjskimi nabyliśmy dwie i do tego dopasowaliśmy jeszcze komodę. No i takim sposobem nie starczyło już na kanapę. Ale miałam biblioteczki :-) Z pomocą przybyli rodzice i zaoferowali, że oddadzą nam stary wypoczynek z fotelami. Po obejrzeniu od razu wiedziałam, że będzie pasował idealnie. Co prawda nie pomieścimy dwóch foteli, ale z jednym będzie w sam raz. Zmieniliśmy tylko obicie kanapy i fotela.
Tu jeszcze na kartonach :-)
I już po remoncie :-)
Nie chciałam specjalnie zagracać salonu i tak zamiast stolika kawowego mam pufa, który dobrze się odnajduje w tej roli, a za kanapą zawiesiliśmy małą półeczkę, zakupioną w Ikei na której mogę ustawiać i ciągle zmieniać dekoracje. Na ścianie nad półką zawiesiliśmy dwa panele dekoracyjne zakupione na allegro. I tak powoli powolutku robiło się jak w domu.
No i jeszcze muszę się pochwalić ostatnim nabytkiem. Zakupiliśmy dywan. Wypatrzyłam go na Westwing. I w końcu ja mam marokańską koniczynkę :-)
Materiału, przeznaczonego na obicie kanapy i fotela, starczyło też na dwie duże podusie, które tak uwielbiam. Na zdjęciach widać jeszcze trzy pozostałe w turkusowych kolorach we wzorki, które wygrałam w majowym Candy u Moniqe.
Strasznie ciekawa jestem Waszych opinii czy Wam się też podoba. Ja spróbowałam i zobaczyłam, że ta lamperia to nie taki zły pomysł. Już mam pomysły na lamperie w innym wydaniu, ale to chyba przy następnym remoncie.
Pozdrawiam wszystkich i do następnego razu :-)