Witam wszystkich w Nowym Roku :-) Pożegnaliście stary rok hucznie i wesoło? Bo my tak. Wcale nie planowaliśmy z mężem imprezy sylwestrowej ze względu na naszego 1,5 rocznego synka. W planach mieliśmy salon tonący w świecach,nastrojowa muzyka, szampan, dwa kieliszki no i my. Taka mała, cicha randka na której mieliśmy wspominać ubiegły rok. Co razem przeżyliśmy i ile dobra nas spotkało, że nasze drogi się skrzyżowały, że połączyła nas cudowna miłość, a owocem tej miłości jest nasz synek. Jednakże dostaliśmy telefon od rodziców(moich teściów), że koniecznie musimy do nich przyjechać na sylwestra, bo obchodzą tego dnia rocznicę ślubu i serdecznie nas zapraszają. I tak w dniu pożegnania starego roku, znaleźliśmy się na Mazurach. Impreza odbyła się w większym gronie rodzinnym. Cudownie było patrzeć na dwoje kochających się ludzi, którzy obchodzili 40 rocznicę ślubu. Rubinowe gody. Wyobrażacie sobie? Nic tylko pozazdrościć i iść za ich przykładem. Taki mam plan :-) Nie czekając do północy wypiliśmy dwa toasty. Za jubilatów i za 2015 :) A potem wystrzeliła fontanna fajerwerków witając Nowy Rok.
Żegnając stary rok, a witając nowy wszystkie drzewa, domy i ulice skrzyły się w świetle latarni, otulone śniegiem. Tak wyglądały choinki tego wieczoru.
Po prostu piękne. Już nie mogłam się doczekać następnego dnia, aby sfotografować jakiś bajkowy krajobraz nad jeziorem. Niestety pogoda zrobiła nam psikusa i nazajutrz padało, a po śniegu niewiele zostało. Postanowiliśmy zmienić plany i odwiedzić stare kąty naszego letniego domku.
Krajobraz troszkę smutny. Wszystko pozamykane, cicho i zimno. Zupełnie inaczej, kiedy na wiosnę, jak tylko pojawiają się pierwsze promyki słońca i temperatura rośnie, zjawiamy się natychmiast i obserwujemy jak wszystko budzi się z zimowego snu.
Nadszedł niestety dzień powrotu. Przez te parę dni naszego pobytu padał już tylko deszcz i z bajkowych zdjęć wyszły nici. Żal było wyjeżdżać, bo kochamy to miejsce. Byle do wiosny. Za to jaka czekała nas niespodzianka na koniec. Dostaliśmy karmnik dla ptaków, własnoręcznie zrobiony przez teścia złotą rączkę :-) Powiem Wam, że zatkało mnie, jak go zobaczyłam. Myślałam o zwykłym domku dla ptaszków, a tu stała przede mną duża forteca. Ma nam przypominać naszą “Willę Mazura”, (bo tak ochrzciliśmy nasz letni domek).
Nasza Ptasia Willa Mazura stoi już za oknem na balkonie. Wypełniona po brzegi smakołykami dla podróżujących ptasich gości. Otwarte przez cały sezon :-)
Ściskam Was mocno. Mam nadzieję, że nowy rok pozwoli mi bardziej rozbudować mojego bloga, aby był ciekawy, zabawny i przyciągał Was z niesłabnącą mocą! :-)
2 komentarze
Ptasia Willa jest przepiękna!!! teraz wszystkie ptaki z okolicy będą się u Ciebie stołować ;)
Happy New Year :)
Mam nadzieję, że zawitają do willi :-)