Jest!! Dotarła. Po miesiącu wyczekiwania, wreszcie zamieszkała razem z nami. Moja wymarzona półka vintage do kuchni. Kuchni Wam jeszcze nie pokazywałam i zrobię to niebawem, a tymczasem tylko kawalątek, aby zaprezentować nową zdobycz. Ile ja się nachodziłam po sklepach, sklepikach w poszukiwaniu półki. Jak na czymś zawiesiłam dłużej oko, to jej wymiary były za duże. Miałam do dyspozycji tylko 58 cm szerokości na ścianie i nic, ale to nic nie pasowało. W końcu się poddałam i został mi Internet. Nie lubię takich zakupów robić w sieci. Wolę takie rzeczy obejrzeć, dotknąć, sprawdzić czy nie ma uszkodzeń i czy kolor akurat mi odpowiada. Jedyna opcja, jaka mi pozostała, to zamówić półkę na wymiar w odpowiednim kolorze. Na allegro nic nie upolowałam. I w końcu mnie olśniło. Tyle razy tam zaglądałam i podziwiałam piękne rzeczy, nie tylko do domu. To przecież Pakamera !!! I wiecie co? Znalazłam, zamówiłam i już wisi sobie na ścianie i pasuje idealnie :) Tym sposobem zagospodarowałam ostatnią wolną przestrzeń w mojej maleńkiej kuchni.
Na razie sobie układam, przekładam, przestawiam wszystkie babskie skorupy. Jednym słowem kombinuję, dopóty nie osiągnę zadowalającego efektu.
Wędrowały z pokoju do pokoju i nie mogłam znaleźć dla nich miejsca. W końcu i one doczekały się swoich 5 minut :) Cotton ball light tymczasowo jako oświetlenie do narożnika. Muszę jednak pomyśleć o lepszym oświetleniu, bo w tym miejscu szczególnie upodobałam sobie blat roboczy :)
Nie wiem jak u Was, ale u mnie ostatnie dni były bez słońca. Ani jednego promyka. Ciemno i szaro. Dlatego rozpalam wszędzie świece, a moje kolorowe kule świecą w kuchni na okrągło:) Magiczny nastrój rozgościł się u nas na dobre. Jednak dziwnie się trochę czuję, bo człowiek dopiero wstał, a wszystko wygląda tak, jakby miał zaraz usiąść do kolacji. Ale to Jesień!!!!! Ona tak ma i trzeba wytrzymać. Były już piękne, złote dni. Teraz okres przejściowy do pięknej, zaczarowanej zimy. Ja już czuję okres świąteczny.
Pokazały się pierwsze świąteczne reklamy, a w sklepach, aż się mieni od świecidełek. Tak naprawdę nie mogę się doczekać pierwszego śniegu. Kupię pierwsze sanki mojemu synusiowi. Pokażę mu choinkę i zimne ognie. Mina dziecka w takich momentach – bezcenna. Kiedy tak stoi z otwartą buźką, a twarz jak zaczarowana :) Zdradzę Wam tajemnicę, że sama tak mam, chociaż jestem duuużo starsza :)
Kolejny mój nowy gadżet do kuchni to przybornik z tkaniny. Musiałam się ostro nagłowić gdzie go powiesić, bo miejsca w kuchni jak na lekarstwo. Chodziłam, oglądałam i znalazłam. Kalendarz na cały rok wyfrunął do przedpokoju, a jego miejsce zajął przybornik. Jest on dziełem Justy, która prezentuje swoje prace na blogu…a wrotka szyje. W poprzednim poście pisałam o niej i jej blogu. I proszę, stawiam jej wyzwania, a ona szyje. Dziewczyna rozkwita z dnia na dzień. Jest również mamą, która przebywa na urlopie wychowawczym. Nawet nie wiecie, ile radości daje jej szycie. Sami zobaczcie, co mi wyczarowała.
Pozostało jedynie odpowiednio go zagospodarować :)
Na koniec chciałam Wam zaprezentować moje dalsze poczynania z szydełkiem.Nie obiecuję sobie, że to wersja ostateczna. Po skończeniu tego małego koszyka, upodobałam już sobie inny. Czeka mnie zatem kolejne dzierganie :) Zdjęcia wykonałam w lekkim klimacie świątecznym :)
Aaa- zapomniałam Wam napisać, że oprócz zamiłowania do poduch wielbię jeszcze świece. Na zdjęciach widać ostatni nabytek, upolowany w TK MAXX.
Już niedługo spotkamy się znowu:) Jak widać chyba szybciej myślę o Świętach niż inni, dlatego powoli będę próbować swoich sił z ozdobami z szyszek. Nazwoziłam całe stosy do domu, to trzeba je teraz jakoś wykorzystać.
Do zobaczenia :)
*****