Podczas naszego urlopu(który niestety już się skończył) odwiedziliśmy po raz drugi lawendowe pole, dla mnie zjawiskowe, pachnące i jakże barwne. Po dotarciu na miejsce przepiękne wzgórze, porośnięte lawendą od razu chwyta za serce. Do tego aromatyczny zapach lawendy mieszający się z zapachem łąki i zielono fioletowe krzaczki w niezliczonej ilości, czynią to miejsce takim, które na zawsze pozostaje nam w pamięci. Ja absolutnie jestem pod jego urokiem. Tak ogromnym, aby powrócić tu raz jeszcze i siedząc wygodnie na klimatycznej ławeczce, chłonąć krajobraz w całej postaci.
Mazurska wioska Nowe Kawkowo. To tutaj właścicielka postanowiła stworzyć lawendowy raj. Kiedy w ubiegłym roku trafiłam w to miejsce, lawenda była w pełnym rozkwicie i zapach dosłownie zwalał z nóg. Tu klik możecie zobaczyć. Ten pobyt również okazał się zaskakujący, ponieważ moi kochani lawendowe pole się rozrasta! Dosłownie!!. Siedząc na ławeczce mogliśmy podziwiać urokliwą chatę Żywe Muzeum lawendy, a teraz widok jest oszałamiający za sprawą kolejnego pola, po drugiej stronie drogi, które rośnie w oczach. Zobaczcie sami!
Prawda, że pięknie? Będąc na miejscu wrażenia są jeszcze większe. Wszystkich zachęcam do podróży. To miejsce bije rekordy popularności. Co chwila zjeżdżają się tu kolejni turyści. Już na miejscu dowiedziałam się, że cały ususzony zapas zeszłorocznej lawendy rozszedł się jak świeże bułeczki. Ba, nawet zabrakło. Wcale się nie dziwię Moim marzeniem było zakraść się do suszarni, ogromnej, która mieści się na strychu chaty i sfotografować tysiące bukiecików, tańczących na sznurku. Jednak zbiory dopiero przed nami. Kto wie, może kiedyś się uda!
W tym roku oprócz nowych pól spostrzegłam nową chatkę, której wcześniej tu nie było. To Bajkowy Domek, a w nim naprawdę znajduje się bajka! Tyle cudownych rzeczy jakie powstają dzięki okolicznym artystom. Każdy talent jest tu mile widziany!
Tu następuje proces pozyskiwania wody lawendowej i aromatycznych olejków. Można zapisać się na warsztaty i uczestniczyć w wielu ciekawych zajęciach z lawendą w roli głównej
Cudowne miejsce, przekonajcie się sami. Po powrocie do domu czekała na nas niespodzianka. Od zaprzyjaźnionego Pana Stasia dostaliśmy 3 litry jagód. O rety! Czekało mnie wyzwanie w postaci jagodzianek, no bo iść na łatwiznę i zrobić dżem? A wyzwanie dlatego, że ja nigdy nie robiłam jakichkolwiek przysmaków z ciasta drożdżowego. No, ale od czego ma się ulubione blogi kulinarne! Po przeczytaniu kilku przepisów, wybrałam taki, o którym pomyślałam, że chyba dam radę! No i udało się. Przepis znajdziecie tu klik. Napiszę tylko, że kluczem do sukcesu jest mąka. Bułeczki wyszły przepyszne, mięciutkie i z dużą ilością jagód. Tak jak lubię
A teraz czas na relaks. Z pachnącą jagodzianką i książką w ręku. Uwielbiam tak!
Lubicie czytać? To kolejne tomiszcze, które wpadło mi w ręce. Na razie nie wiem czy godne polecenia, ale opis przyciągnął moją uwagę.
To ja wracam do książki, a Wam życzę wszystkich słonecznych dni i fantastycznych urlopów!!!
******